środa, 19 września 2012

Do wiosny -183 dni

Kiedy najsilniej odczuwam koniec lata? Wtedy, kiedy wyciągam z szafy pudło po odkurzaczu z jesiennymi  ubraniami. Kiedy jeansy, frotowe skarpetki, swetry, chusty itd zastępują mini spódniczki, bluzeczki do pępka i szorty. Wówczas przeszywa mnie chłód. Znaczy to, że znowu zmarnotrawiłam najpiękniejsze miesiące w roku, że teraz przede mną dziesiątki dni mokrych, zimnych, słońce zobaczę jedynie na zdjęciach z wakacji, no i rachunki za prąd znowu będą wyższe.
Hibernacja, to nie głupia sprawa. Jeju, ale bym się zahibernowała w mojej gawrze z czerwoną pościelą i różowymi świeczkami i wstała w okolicach marca. No może kwietnia, kiedy i dzień będzie dłuższy i jakoś łatwiej będzie wstawać rano.