niedziela, 27 listopada 2011

Przemyślenia swapowe

Wypad na Swap Party zaowocował dwoma nabytkami - koszulą w czarno-białą dużą kratę o niezwykle ciekawym, bo asymetrycznym kołnierzyku. Drugą rzeczą jest koronkowa koszulka na ramiączkach, która więcej zasłania niż odkrywa. Ania, którą namówiłam na wymianę ubrań, przekonała mnie do niej jednym zdaniem - "Taką rzecz warto mieć w domu na specjalne okazje; nie wiadomo kiedy J. do Ciebie przyjedzie".
Ze swapa wyszłam z czymś jeszcze - z nowym (choć dość starym już) postanowieniem - ładne, fajne, drogie ubrania będę nosiła na codzień, a nie tylko z okazji ważnych wydarzeń.
Całe mnóstwo ubrań - począwszy od butów, poprzez sukienki aż po rajstopy czekają miesiącami na swój "wielki dzień", kiedy będą miały okazję wyjść na jakiś czas z szafy. Niektóre nawet i tego nie doczekają - lądują w koszu, szafie kogoś innego lub kontenerze PCK, bo przez ten długi czas zdażyły zbrzydnąć, albo mój rozmiar się nieco zmienił.
Czemu je to spotyka? Otóż ja robię tak: dzielę ubrania na "te zwykłe" i "te lepsze" i choć leżą na tych samych półkach i przemieszane wiszą na tych samych wieszakach, to częstotliwość zakładania jednych i drugich jest zgoła inna.
Tych droższych, ładniejszych nie zakłada się na spacer czy na zakupy - ich miejsce jest przy wigilijnym stole czy ważnym spotkaniu. W przeciwnym razie narażone byłyby na szybkie zniszczenie, wyblaknięcie od zbyt częstego prania czy inne nieszczęście. Fakt, nie są one zniszczone, ale tak rzadko dają mi przyjemność z noszenia ich.

poniedziałek, 21 listopada 2011

zimowe porządki

Jestem skazana na wieczny chaos.
Po raz kolejny miałam wysprzątać mieszkanie, wszystko posegregować, powkładać do pudełek, toreb i skrzynek, wymyć, wyrzucić, odkurzyć i po raz pierwszy w życiu nie przenosić bałaganu z jednego miejsca w kolejne. To wszystko by jakoś się odnaleźć i z uprzątniętym mieszkaniem rozpocząć nowe, poukładane życie.
Znowu nie wyszło... Najpierw przerosła mnie instrukcja obsługi worków próżniowych, bałagan koniec końców ukrył się w obszernej szufladzie komody w salonie, takiej specjalnej, awaryjnej do przeznaczonej do przyjmowania wszystkiego co nie ma swojego miejsca, ledwo co wyciągnięte zimowe ciuchy wsunęłam pod łóżko, gdzie przeczekają do kolejnego prasowania.
Gdy wydawało mi się, że już mniej więcej wszystko ogarnęłam, zapełnił się cały zlewozmywak, gdy umyłam naczynia, kot porozrzucał papiery, gdy już poukładałam je, to.....
I tak po niemalże 30 latach życia, w dalszym ciągu nie zaznałam porządku.