środa, 28 marca 2012

wiosenne kino

Ostatnio spędzam miłe wieczory z kinem i winem hiszpański. Z win, mogę sączyć każde, a z filmów polecam - "Kamienicę w Madrycie" - świetną, nieco absurdalną komedię o nieboszczyku, górze kasy i agentce nieruchomości, która się do niej dorwała. Są jeszcze sąsiedzi, którzy też chętnie przejęliby pieniądze.
W końcu zdobyłam "Skórę, w której żyję" - to absurd do kwadratu. Polecam tym, którym nie straszna nieokiełznana wyobraźnia Almodovara. Surowe wnętrza, przeszywający zimnem wzrok Antonia i sama fabuła, nie mobilizują mnie, by wkrótce sięgnąć po ten film ponownie.

sobota, 10 marca 2012

Bo z językami jest tak

Oddałam mu całe serce i czas. Kasy mu już nie wypominam, choć przejadł jej sporo.
I mimo wszystko próbuje uciekać. Poszczególne jego elementy czmychają, jeśli tylko nie poświęcam mu wystarczająco dużo uwagi i nie chcą się pojawić, gdy usilnie je przywołuję, bo są mi niezbędne. Po tylu latach razem, wciąż ma przede mną sekrety, próbuje żyć własnym życiem gdzieś obok mnie. Rośnie w siłę z dnia na dzień, a ja za nim nie nadążam, chociaż biegnę.
Od nastu lat  uczę się języka, oglądam filmy i czytam i jeszcze nie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że znam go perfekt.

wtorek, 6 marca 2012

Spontaniczny zupełnie wybór padł na "Kobietę w czerni". Niedzielny pourodzinowy wieczór był wobec tego nieco straszny. Straszny tak w sam raz. Ostatni raz przerażała mnie tak mocno dziewczynka wyłażąca z ekranu w filmie "Ring". Fabuła niczego sobie, mroczny krajobraz Anglii, chłód bijący z twarzy mieszkańców małego miasteczka tylko wzmagał wewnętrzny niepokój, który narodził się już w pierwszej scenie i do ostatniej nie odpuścił. No dobra, może na koniec odetchnęłam z ulgą, ale dopiero na korytarzu koleżanka przekonała mnie, że zupełnie niesłusznie, bo końcówki raczej nie zrozumiałam. Nie potrzebne mi wypruwane flaki czy szpikulce wbijane w oczy, żeby mnie przerazić. Skrzypiące drzwi, duchy ukazujące się w szybach i ruszające się przedmioty są jeszcze w stanie wbić mnie w fotel.