niedziela, 27 listopada 2011

Przemyślenia swapowe

Wypad na Swap Party zaowocował dwoma nabytkami - koszulą w czarno-białą dużą kratę o niezwykle ciekawym, bo asymetrycznym kołnierzyku. Drugą rzeczą jest koronkowa koszulka na ramiączkach, która więcej zasłania niż odkrywa. Ania, którą namówiłam na wymianę ubrań, przekonała mnie do niej jednym zdaniem - "Taką rzecz warto mieć w domu na specjalne okazje; nie wiadomo kiedy J. do Ciebie przyjedzie".
Ze swapa wyszłam z czymś jeszcze - z nowym (choć dość starym już) postanowieniem - ładne, fajne, drogie ubrania będę nosiła na codzień, a nie tylko z okazji ważnych wydarzeń.
Całe mnóstwo ubrań - począwszy od butów, poprzez sukienki aż po rajstopy czekają miesiącami na swój "wielki dzień", kiedy będą miały okazję wyjść na jakiś czas z szafy. Niektóre nawet i tego nie doczekają - lądują w koszu, szafie kogoś innego lub kontenerze PCK, bo przez ten długi czas zdażyły zbrzydnąć, albo mój rozmiar się nieco zmienił.
Czemu je to spotyka? Otóż ja robię tak: dzielę ubrania na "te zwykłe" i "te lepsze" i choć leżą na tych samych półkach i przemieszane wiszą na tych samych wieszakach, to częstotliwość zakładania jednych i drugich jest zgoła inna.
Tych droższych, ładniejszych nie zakłada się na spacer czy na zakupy - ich miejsce jest przy wigilijnym stole czy ważnym spotkaniu. W przeciwnym razie narażone byłyby na szybkie zniszczenie, wyblaknięcie od zbyt częstego prania czy inne nieszczęście. Fakt, nie są one zniszczone, ale tak rzadko dają mi przyjemność z noszenia ich.

Brak komentarzy: