sobota, 25 lutego 2012

Po wielu latach osiągnełam ten stan. Chodzi o stan mojego otoczenia. Teraz wystarczy najwyżej zaledwie kwadrans, żeby wspomniane otoczenie wyglądało, no może jeszcze nie idealnie, ale powiedzmy - względnie. Po piętnastominutowym zgarnianiu porozwalanych po kanapie, komodzie, blacie kuchennym, stole, etc drobiazgów, w moim mieszkaniu jest właśnie tak - względnie. Ale pracuje nad kolejnym poziomem ogarnięcia domu.
Nie żeby wszystko znajdowało się na swoim miejscu, ale przynajmniej zniknęło z pola widzenia, albo co gorsza, spod nóg. Już nie wywołuje u mnie napadu paniki, jak dzwoni domofon i z dołu znajomi informują, że chętnie wyjdą na górę. Muszą jedynie wychodzić powoli.
Pomogło mi w tym wyremontowanie piwnicy, do której znoszę, co tylko zawadza, ale jednak szkoda wynieść na śmietnik i pudełek. Całe mnóstwo pudełek

Brak komentarzy: